wtorek, 13 stycznia 2015

Dlaczego War Thunder, a nie World of tanks?

Nuda.
Tak, tak, nuda.
Przegrałem na World of tanks ponad 1000 bitew (stare konto, a później nowe). Może to kogoś rajcuje, granie cały czas, bez przerwy, bez wytchnienia tym samym schematem, tymi samymi taktykami. Może kogoś to cieszy, to ustawianie się w tym samym miejscu, walki w tym samych regionach mapy. Może to podnosi adrenalinę, kiedy patrzy się, jak ludzie nie ogarniają podstaw, nie ogarniają pojazdów - własnych, dwa tiery wyżej, dwa niżej. A drzewka, perki na załodze, zbijanie gwiazdki... Jeśli jesteście normalni, to nie będziecie szli jedną nacją, ale wypróbujecie sobie każdą, tak do V tieru. Przy okazji każdy rodzaj pojazdów by się przydało sprawdzić: niszczyciele, czołgi ciężkie, lekki, średnie, artyleria. Wtedy się okazuje, że w wielu przypadkach straciliście rok, aby dojść do jakiegoś sensownego poziomu (VI, może VII) w dwóch nacjach, może nawet w trzech. Pozostałe nacje to tylko próby wybadania, co w nich piszczy. Po dwóch latach, macie może IX, może X, może VII, może jeszcze jedną VIII, a pozostałe nacje i linie pojazdów leżą. Bo przecież na czymś trzeba się skupić, coś maksować, w czymś być dobrym. I mimo różnych pojazdów, nadal gra się tymi samymi taktykami, w ten sam sposób, jedynie pojazdy naprzeciwko inne, jedynie wy w innym pojeździe. I ten sam poziom inteligencji, który czasami doprowadza człowieka do szewskiej pasji. Tak, są momenty, kiedy adrenalina skacze w organizmie, kiedy to zostaje się przeciwko dwóm pojazdom, jako jedyny na polu bitwy. Ale takie momenty są... rzadkie, jak wisienka na ogromnym torcie.

I powyższy akapit nie ma na celu odciągnięcia was od World of tanks, o nie. To tylko moje własne zdanie na temat tej gry, moje i wyłącznie moje.

Dlaczego więc, War Thunder?
Nie nudzę się. Naprawdę. Wnerwiam się, biję głową o blat biurka, ale się nie nudzę. Jedynie frustrację czuje, czasami. Jak czołgi mi się przejedzą, to bez uruchamiania innej gry, mogę wejść do bitwy samolotami. Jak i to mi się przeje, to mogę wybrać tryb realistyczny, albo symulacyjny. Jadąc co bitwę w to samo miejsce na mapie czołgiem, nigdy nie wiem, co zdarzy się za chwilę, co wydarzy się za 5 minut. Nie wiem, czy nie dostanę jakiegoś strzała i pożegnam się z danym pojazdem, czy może sam rozwalę 3 pojazdy, bez większego uszczerbku na pancerzu. Nigdy nie wiem, czy trafienie które otrzymam w pancerz, czy wieżę, nie zniszczy mnie, czy może jedynie uszkodzi, co wymusi na mnie zmianę planów, ukrycie się, wycofanie i odczekanie czasu naprawy. W tym czasie mogę zostać objechany, podpalony, albo dobity. Ciekawe staje się zwiedzanie mapy... W tej bitwie pojadę sobie tutaj, albo stanę tam, albo zobaczę jak się strzela z za tego wzniesienia. I te "gówniane", niszczycielskie samoloty, zrzucane bomby na pojazd(y). Nigdy nie wie się, czy przetrwa się bitwę w jednym pojeździe, czy może wykorzysta się kolejne dwa. No i pomoc, mimo wszystko, ale pomoc. Zaklinujesz się, zawsze znajdzie się ktoś, kto podłączy pod siebie linę i będzie chciał cię wyciągnąć. Nie spotkałem się z tym, aby nie znalazł się ktoś taki. Grupowanie w plutony. Może kogoś to zmotywuje do grania zespołowego, osłaniania się itd. Ja sobie to wyłączyłem. Wolę odpowiadać sam za siebie :)
Mógłbym jeszcze coś napisać, ale po co, kiedy wszystko widać na filmikach na Youtube.

World of tanks to nie War Thunder, i War Thunder to nie World of tanks.
Zgadzam się z tym :) I dlatego cieszę się, że jest ten wybór :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz