sobota, 5 kwietnia 2014

Dlaczego czekam na WarThunder: Ground Forces?

Zrobiłem sobie znaczną przerwę od Wota, spowodowaną znudzeniem tą grą, oraz zakupieniem innych gier, które miałem zamiar ograć.

Od kilku dni uruchamiam czołgi na jedną może 4 bitwy i wyłączam grę, nie mając żadnego, ale to żadnego pretekstu do grania.

Dzisiaj postanowiłem jednak, że przysiedzę przy grze trochę dłużej niż kilka bitew.
Co się okazało? Nie dałem rady. Po prostu stare wnioski i ta sama mechanika gry odrzuciły mnie, powodując efekt wymiotny.

Rozumiem, że wiele osób cieszy się, że World of tanks jest darmowe, że to czołgi (gra dla prawdziwych facetów), że można sobie postrzelać, że rozwija się kolejne pojazdy, że człowiek poci się i traci czas ze swojego życia, aby odblokować kolejne moduły, aby dany pojazd jeździł lepiej, działał lepiej i dawał przewagę nad innymi. Jakie to piękne, kiedy zamontuje się dodatkowy moduł za 500.000 srebrnych monet, które się tak skrzętnie ciułało, aby czołg/czołgista ładował o te 0.2 - 0,3 sek krócej, czy aby nasz czołg nie płonął po dwóch strzałach itd. Jakie to piękne, kiedy człowiek załaduje pociski premium (złote) i praktycznie niszczy system.

Jednak jednego nie da się naprawić, usprawnić, czy polepszyć... a jest to inteligencja graczy, ogranie ich i poznanie gry na tyle, aby mieć o niej jakiekolwiek pojęcie.

To, że mechanika strzałów, penetracji mnie dobija... nie mam na to wpływu. Ale kiedy patrzę, jak ludzie z mojej drużyny, lub drużyny przeciwnej popełniają karygodne błędy, strzelają do siebie, jadą przed siebie na pałę, albo... stoją w skupisku i dosłownie 80% drużyny campi... odechciewa mi się grania w te czołgi.
(Zabawne, że na przełomie lat, dokładnie... LAT, nic się nie zmieniło.)

Nie mam ochoty patrzeć, jak w ciągu 3 minut moja drużyna wybija drugą dosłownie w pień bez żadnych strat, albo moja drużyna zachowuje się jak orangutany z upośledzeniem ruchowo-umysłowym, będąc wybijaną co do nogi, przy jednoczesnym zniszczeniu jednego może tylko dwóch pechowców, którzy mieli pecha i dali się rozwalić.

I nie byłoby w tym nic dziwnego, bo to weekend itd. ale podobne schematy działania u ludzi zaobserwowałem o różnych porach i w różnych dniach. Nawet na VIII ludzie potrafią być tak dobrzy, że... nie znają schematu grania na danej mapie, do tego nie są wstanie ogarnąć sytuacji na niej. Już nie wspomnę o tym, że ludzie na wysokich tierach potrafią wjeżdżać pod lufy, nie zważając na ostrzał z drugiej strony.

I ktoś powie, że gra ma dawać radość, satysfakcję, motywować, a może nawet rozwijać. Coraz bardziej przekonują się ku temu, że albo w World of tanks inteligencja graczy powoli, ale systematycznie spada, albo z tą grą jest coś nie tak, do tego jest ona nastawiona tylko i wyłącznie na to, aby sfrustrowane małolaty płaciły za to, że będzie im się udawać wygrywać, bez wychodzenia na minus.

Aż ciśnie mi się na usta... "jaki debil to tak zaprojektował"?

ps.
Każdemu polecam zrobić sobie tygodniową, może nawet dwutygodniową przerwę w Wot, a później powrócenie do gry. Ciekawe czy nadal będziecie mieć dobre zdanie o tej grze, jakie mieliście grając w nią prawie cały czas.

ps.2
Dlaczego czekam na Ground Forces?
Odpowiedź jest prosta: 3 tryby gry o kompletnie innej mechanice i założeniach, realistyczne celowanie, nawet 5-kotny większy obszar mapy, prawdziwa fizyka, a nie coś co ma ją imitować (w World of tanks prawdziwa fizyka ma pojawić się dopiero w 9.0, to ciekawe jak nazwać to co jest obecnie... psełdofizyka, czy to raczej fizyka map?), oraz w pewnym stopniu odwzorowanie prawdziwych realiów bitew pancernych, oraz satysfakcja z gry.

ps.3
I oczywiście zapomniał bym o tym wspomnieć :) Wot i wyrównana gra: III tier vs V tier, albo VI tier vs VIII tier - aż chce się grać ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz