czwartek, 23 czerwca 2016

Wot: Type 95 (Japonia - tier IV)

Będą to subiektywne wrażenia.
(Jeśli nie wiesz, jaka jest różnica między subiektywnie, a obiektywnie... internet czeka.)



Poziom czwarty drzewka japońskiego, czołgów ciężkich...
To... (zastanawiam się co napisać na początku dobrego o tym pojeździe).

Zalety?
Porusza się, i strzela, i potrafi zadać obrażenia.

Wady?
Cała reszta.

Zacznę od prędkości, bo porównać można ten pojazd do Churchilla. Type 95 jedzie te swoje 22 (choć przeważnie 20/21) i ani km/h więcej. Pod górkę... 8-6 km/h... czyli szał. Niech każdy się trzyma, bo zwiewa z pancerza.

Kolejną bolączką jest działo: 70 średniej penetracji i 110 średnich obrażeń.
Problem z przebijaniem praktycznie 50% (jak nie więcej) pojazdów jakie napotykamy po przeciwnej stronie. Już nie wspomnę o fakcie, że KV-1, czy Matilda jest nieosiągalna, nawet z HE będzie niejednokrotnie nie przebijać. Jeśli powyższe pojazdy występują w bitwie, a gracie Type 95 i zostaniecie sami... to po bitwie. Nie wspominam o złotej amunicji, bo używanie jej się nie płaca na pojeździe tego poziomu. Zysk marny, a plusy praktycznie żadne. Wygranie bitwy nie oznacza, że to wyjdzie wam na dobre.

Pancerz...
 
Cieszyć może 440 punktów "życia", ale to jedynie pozory. Hetzer potrafi zdjąć ten pojazd na jeden strzał z działa 10,5 cm.

Granie tym pojazdem to było znużenie połączone z przejawem zniechęcenia.
Może rzadko rzuca ten pojazd przeciwko VI tierowi, ale nawet przeciwko IV i III pojazd ten jest zawali drogą, czy kulą u nogi drużyny.

I tak, można z tego czołgu wycisnąć więcej niż ja. Ale czy się komuś to będzie chciało?

Wspomnę jedynie tyle, że jako noob, ja wyciągałem na tym pojeździe (bez konta premium) około 300 exp na bitwę, choć było tak, że było około 100, albo mniej - moja średnie doświadczenie na bitwę to... 177 (czyli szał!).
I może liczba bitew 59 to żenada, aby poznać ten pojazd... to już procent wygranych... jak dla mnie niszczy ;)

Podsumowując (powtarzając się):
Pojazd porusza się, strzela i czasami zadaje jakieś tam obrażenia. Ale dla mnie: szału nie ma, a raczej więcej w tym męczarni niż przyjemności.
I jak napisałem: powyżej są moje wrażenia i wnioski, każdy może mieć inne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz