niedziela, 17 sierpnia 2014

World of tanks... nie dziękuje.

Dzisiaj dokonałem aktualizacji Wot-a, z jakiegoś tam numerka na 9.2 (chyba do takiej wersji aktualizowało).
Postanowiłem też zagrać sobie, a może nawet powrócić do tej gry.

Wchodzę do bitwy jednym z ulubionych pojazdów (czołgów) KV-2 i wrzuca mnie na VI i IV, do tego jako jeden z 3 ciężkich czołgów.

Czy coś się zmieniło na przełomie tych kilkunastu miesięcy, od kiedy nie gram już w WoT-a?
Kurna, nic a nic.
6 pojazdów wyłania się (czyt. zostaje wykryta) na środku i próbuje skapować bazę. Wycofuję więc, przyjmuję bezpieczną pozycję, kontuję pancerz i... bum, strzał nie trafiony. Kolejny pocisk - nie trafiony. Zaczynam mieć nerwy, bo to zakrawa na jakieś gówno... bo kolejny pocisk nietrafiony. Przecież, do kurny nędzy, skupiam ten jebany celownik do końca, to dlaczego nie trafiam?!  Kolejny pocisk - trafienie. Ale następny... pudło. Co chwilę łapię się na tym, że chce ostrzelać przeciwników artylerią.
Nie, pierdolę, nie daję dary z tą grą. Nie chce mi się w to grać, babrać w tym gównie i tracić czas przy tej grze. Zero realizmu, jakiejś normalności, przecież ta gra całkowicie ssie.
Powróciły też myśli, które miałem kiedy odchodziłem od World of tanks: nuda, statyczność, bezsens.

Może War Thunder Ground Forces nie jest idealne, ma wiele braków i wiele rzeczy w nim nie działa tak jak powinno, ale na Boga, o wiele lepiej gra mi się w grze od Gaijin, niż w czołgi od WarGamin.net.

Kurna, nie mogę, po prostu nie i uj. Grałem KV-2 w War Thunder i ten czołg jeździ jak muł, ładuje wieczność, ale jak wypali w cel oddalony o 500m i trafi, to albo nie zostaje z takiego pojazdu śrubki na nakrętce, albo wychodzi on dość mocno uszkodzony.

Nigdy więcej prób powrotu do World of tanks, mniej stresu, więcej czasu na pożyteczniejsze rzeczy, np. granie w War Thunder Ground Forces. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz